Obserwatorzy

środa, 31 sierpnia 2011

7poty mi nie straszne: antyperspirant Vichy


moja droga do idealnego antyperspirantu byla dluga i kreta. szkoda ze wczesniej nie miałam "swojego świata" zeby sie z wami dzielic bublexami ktore nie przeszly mojej kontroli. trochę tych antyperspirantów powędrowało do kosza już w pieszej fazie zapoznania. aż w końcu natrafiłam na to "cudo" i nie zamieniam go na żadne inne.
to moje już któreś z kolei opakowanie tak wiec recenzja jest oparta na długich doświadczeniach :)

- VICHY antyperspirant 48h bez alkoholu i parabenow.cena 5 eur.

nie potrzebuje az 48h ochrony no bo kiedyś trzeba się tez myc miedzy używaniami. ale jak juz go użyje to jestem pewna swojej długotrwałej świeżości. jako jedyny sprawdził się w upały, na siłowni. niepodrażania nawet po goleniu ( pewnie za sprawa braku alkoholu w składzie) i przede wszystkim co jest dla mnie najważniejsze: nie klei się !! bo inne to potrafią (fuj...)
tak wiec oto mój "prawie idealny" antyperspirant (bo możne jest jeszcze lepszy gdzieś tam ale jeszcze go nie odkryłam)


a wasz jaki jest ulubiony antyperspirant? albo jakiego wy macie bublexa którego nie polecacie?

pozdrawiam Axxxa :)

wtorek, 30 sierpnia 2011

szampony dla blondyny


dziś krotko o szamponach. na moja pielęgnację myjącą skłaniają się z reguły z 3 szampony:

1. dziecięcy delikatny BÜBCHEN(na zdjeciu nr.2): jest bardzo delikatny, zawiera proteiny z pszenicy i rumianek. delikatnie pachnie świeżością, nie plącze mi włosów i bardzo dokładnie wymywa wszystkie produkty "nawierzchniowe" typu lakier, mleczko na końcówki włosów itp.

2. szampin (na zdjeciu ma numerek 1- namieszalam troche ;))SWISS O PAR:silver shampoo; to fioletowy szampon zapobiegajacy zolknieciu do blond wlosow. jestem z niego bardzo zadowolona, to już moje któreś z kolei opakowanie. nakladam go jako 2 szampon i pozostawiam chwilke na wlosach (tak do 2-3 minut). nie przy kazdym myciu go uzywam, tak co 2 albo3 mycie. powoduje ze kolor włosów jest taki bardziej stonowany, przydymiony, wpadający w popiel ale nie tak super bardzo-delikatnie. (kilka lat temu wiem ze joanna taki miała ale nie wiem jak jest teraz)

3. szampon zawsze zmieniam: teraz mam JOHN FRIEDA .sheer blonde: go blonder. zawiera cytrusy i rumianek ktory ma rozświetlać wlosy niczym promienie sloneczne (tekst z opakowania) nie zawiera amoniaku i nadtlenków (pewnie as one odpowiedzialne za rozjaśnianie) a wiec włosy są rozjaśniane w naturalny sposób. hmm... nie wiem czy to do końca prawda. używając tych wszystkich 3 produktów moje włosy są jasne ale i tak z czasem (po jakimś miesiącu, półtora od farbowania odrost i tak jest zółty) możne bez tych "specyfików" by były szybciej zółty lub bardziej. kto wie..przy najbliższym farbowaniu zademonstruje moje włosy przed i po to będziecie miały okazje same ocenić.

ogólnie : polecam te szampony. wszystkie ładnie pachną, nie plączą włosów, nie powodują u mnie śnieżycy (łupieżu tak zwanego) mam nadzieje ze mój krotki opis wam się przyda. :)

niedziela, 28 sierpnia 2011

usta mi sie swieca jak psu j...: TBS blyszczyk kokosowy


weszłam do TBS tylko po "małe masełko" a ze akurat nie mogłam się za bardzo zdecydować na zapach to żeby nie wyjść z pustymi rekami (no już jak tam byłam to zawsze jakieś małe coś można kupić :)) no i moja oczy skierowały się na to oto maleństwo. olejko-blyszczyko-smarowidlo do ust. 100% natury a wiec jak by to mogło umknąć mojemu ztestowaniu. (jest takie słowo ? )
nie mam jakiś większych problemów ze moim "przyrządem calusniczym" ale uwielbiam jak coś tam na nich jest. najczęściej są to błyszczyki kolorowe (lub pomadki) ale czasami maznę je zwykłą nivea lub innym bezbarwnym czymś.

wracając do roll-on-a z The Body Shop: smak kokosowy 10 ml cena chyba 2 eur
pierwsze wrażenie: dlaczego to jest takie zimne? ta kuleczka się kreci, świetnie, ale jest bardzo zimna, możne i na lato do fajne jest ale w zimne nie za bardzo to będzie. wylatuje tego jakos wiele i moje usta się świecą po tym "jak psu jajca" (wrażliwych przepraszam za porównanie) ale tak jest. efekt naturalnych zwilżonych ust. nie utrzymuje się to jakoś długo, trzeba często ta czynność powtarzać. ogólnie jest niezłe ale szalu nie ma. ostatnio z nudów na przestanku użyłam tego na moje suche skorki na paznokciach- i chyba tak zastanie.

naturalne myjatko : zel do twarzy AA


od jakiegoś czasu pojawia się na rynku kosmetycznym coraz więcej produktów naturalnych. sieciowe sklepy zaczęły wypuszczać coraz więcej takich "cudeniek". i tak oto nabyłam na spróbowanie (no bo jak ze by inaczej :)) ten oto żel nawilżający do mycia twarzy AA. w jego skład wchodzą 92% składniki pochodzenia naturalnego i 0 % parabenow, barwników i alergenów ( jak nas informuje producent z biało-zielonego, bardzo świeżo wyglądającego opakowania)

co do produktu:

pojemność 150ml cena okolu 10 zł.
skusiła mnie jego "naturalność" i dobrze wybrałam. bardzo dobrze myje ten zelik, nie wysusza mojej nad wyraz delikatnej twarzy, nie pieni się (to przez to ze nie ma w składzie SLSow) ale mi to nie przeszkadza, zapach bardzo naturalny albo raczej-brak zapachu. piknie napisane na opakowaniu:" pozbawiony syntetycznych dodatków i konserwantów otuli Twoja skore naturalnym pięknem"....... i tak właśnie z tym żelem jest. zachwyt od pierwszego użycia.
wydajność OK aha i nie zapycha ( czyli moje najważniejsze kryterium jest spełnione)
polecam wypróbowanie tego naturalnego cudeńka. na pewno zakupie jeszcze jakieś dalsze kosmetyki z ich naturalnej serii bo ten mnie wręcz uwiódł.

sobota, 27 sierpnia 2011

wakacje z pompki: samopalacz Xen-Tan


sposób na miejskie wakacje? SAMOOPALACZ! długo się zastanawiałam jaki wybrać i po dłuuuugich poszukiwaniach skusiłam się na ten. zamówiłam przez internet i oto jest. nie posiadam zbyt wielkiego doświadczenia jeżeli chodzi o "słonce w tubce" (samoopalacz to takie długie słowo ;)) ale myślę ze było to spowodowane porostu niewiedza w tej dziedzinie. kiedyś gdzieś tam zakupiłam jakiś tam z przypadku ale wyszły mi takie smugi ze do niego więcej nie wróciłam i wylądował w koszu. po kilku latach i filmikach na YT postanowiłam spróbować jeszcze raz i ten samoo.... był strzałem w dziesiątkę. a to za sprawa tego filmiku.
tam jest wszytko o aplikacji i ogólnie jest bardzo pomocny dla laików.
a wiec zanim zdecydujemy się nałożyć
"slonce w tubce" ( brązową maź ) fajnie i dobrze by było przygotować się do tego trochę czasochłonnego "zabiegu":

1. trzeba zrobić porządny peeling całego ciała i jeden dzień wcześniej depilacje jak takowa potrzebna by nie aplikować samoo... na podrażnioną skore.
2. zaopatrzyć się w oliwkę i 2 waciki (to jest w filmiku)
3. nakładanie (ja mam do tego taka specjalna rękawiczkę co była w zestawie)

co do samego produktu:

Xen-Tan ciemny lotion 236 ml cena przez internet ok.25 eur. (z przesyłką)
jak nakładać to będzie w filmiku ja jedynie podzielę się moimi spostrzeżeniami co do tego produktu. ogólnie efekt jest na prawdę super i bardzo naturalny. w momencie nakładania pięknie pachnie tak słodko migdałami. w składzie ma olejek jojoba, olejek orzechowy i aloe vera. czyli dodatkowo pielęgnuje skore i barwi- no lepiej być nie mogło.
kolorek tego mazidelka jest czekoladowo-kupkowy (wrażliwych przepraszam za dosadne porównanie) a wiec widać gdzie już go nałożyłyśmy co super ułatwia aplikacje. ja nakładam na noc i rano szybki prysznic by zmyć to co się nie wchłonęło i pozbyć się zapachu samoo... który z czasem pomimo zapachu migdałów staje się jednak wyczuwalny-niestety. później można nałożyć balsam o mocnym zapachu bo skora nawet po umyciu ma lekki zapach samoopalacza.
utrzymuje się bez problemu ponad tydzień i schodzi równomiernie, zero plam czy takich wiórków ciemnych. porostu jest i go nie ma.

jestem bardzo zadowolona z tych moich "wakacji z pompki" i mogę go z czystym sumieniem polecić dalej. jest wart swojej ceny gdyż jest mega wydajny. starczy mi na długo. szczególnie ze aplikuje do kilka razy w miesiącu.

piątek, 26 sierpnia 2011

palace sie posladki !


mój ostatni zakup w PL: to te oto dwa produkty na cellul. używam ich dość krotko by o nich powiedzieć coś więcej i czy je z czystym sercem polecić mogę czy tez nie i czy
na prawdę działają jak nas o tym informuje opis na opakowaniu. wzięłam je w sumie " w ciemno" (bez uprzednio wyczytanej recenzji, skuteczności etc.) Skusiły mnie te dwie nalepeczki, ze oba produkty wygrały Prix de Beaute COSMOPOLITAN: żel w 2010 a serum 2011. no to pach i do koszyka!

1. EVELINE SERUM termoaktywne wyszczuplające 250 ml cena coś ponad 12 zł.
na opakowani producent wypisał jakie "cuda" maja się dziać po nakładaniu tego 2x dziennie. ze ma wyraźnie redukować tkankę tłuszczowa i zmniejszać widoczność UPORCZYWEGO cellulitu i modelować sylwetkę. zawsze te opisy to z przymrożeniem oka traktuje no bo na opakowani to pięknie wszystko wypiszą a później realia są inne. no ale wracając do produktu to w sumie użyłam go zaledwie kilka razy bo po nim moje pośladki SIĘ PALA!!! a jak za oknem ponad 30 stopni i człowiek zalewa się potem stojąc i nic nie robiąc to nie będę sobie dokładała dodatkowego ocieplenia. użyłam kilka razy i stwierdzam ze skora jest gładsza no ale celul jest-wiem nie ma cudów. sam efekt jak by się usiadło na rozgrzane węgle daje poczucie ze aż się słyszy jak ten uporczywy tłuszcz tam z tylu się wypala. tak wiec na "głowę" to to na pewno działa. na siłowni to trzeba się nieźle namachać żeby sobie tak rozgrzać ciało a tu wystarczy się tylko nasmarować i efekt który podczas treningu dopiero po jakiś 20 minutach wstępuje , jest od razu. czyż to nie wspaniale !
będzie jak znalazł na zimę gdyż jestem ogromnym zmarzlakiem . to się przyda. (możne nawet na stopy sobie go uzyje jak mi zmarzna ;) )
maja jeszcze z Eveline taki chłodzący-wiem ale miałam go już kiedyś i pamiętam ze się sprawdził a ze chciałam jak zawsze coś innego wypróbować to kupiłam ten ogień w tubce. nie trafiłam tylko na odpowiednia porę.

2.EVELINE żel nawilżający scrub-masaż pod prysznic 250ml cena podobna jak do serum.
zaczne od zapachu- pięknie pachnie mandarynkami, taki świeży zapach pod prysznic. ma lekkie drobinki, to nie jest jakiś super mocny peeling. wygładza ale nie jakoś drastycznie, nie pozostawia tłustej warstwy-czego nie znoszę. ma w składzie guaranę i kofeinę które maja stymulować spalanie tkanki tłuszczowej i działać ujędrniająco. tego jeszcze nie potwierdzę ale ogólnie mogę stwierdzić ze fajny żel podobny do tego z l'oreal-a który jest o 4x droższy.

ogólnie: to nie wierze tak na 100% takim specyfikom. wiem ze tylko w połączeniu ze sportem i dieta to może wspomóc walkę z UPORCZYWYM (uczepiłam się tego słowa gdyż mnie ono urzekło na opakowaniu) cellulitem. ale zawsze warto spróbować :)

rozdanie u .... pieknosci dnia

ktos ma jeszcze ochote na konkurs ? to klikajcie tutaj

czwartek, 25 sierpnia 2011

balsamy perfumowane: Heidi KLum // Lancome


jak cały dzień pachnieć delikatnie i świeżo? wystarczy wysmarować się balsamem perfumowanym i efekt murowany. to mój sposób na długie pachnące dni.
moj wczorajszy bardzo spontan zakup (poszlam tylko po przyslowiowe "waciki" a wyszlam tez z balsamem ) pewnie gdyby nie Heidi to bym nie zwrocila na niego uwagi. jestem "wielka fanka" Heidi Klum tak wiec ona moze dla mnie nawet "brazowa maz w papierku" reklamowac a ja pewnie i tak sie skusze na zakup ;) odkąd zostala ambasadorka ASTOR to przybylo w moich mazidlach kilka rzeczy z tej firmy. ale o tym kiedy indziej...
wracając do balsamu:
teraz obecnie (od wczoraj) używam:

1. HIDI KLUM: SHINE 200ml cena 10eur z czymś
zapach: zniewalający! no bo jak opisać zapach? jest w pierwszej chwili słodki ale po chwili traci ta słodkość i pozostawia przyjemny zapach taki orientalny.
w nucie głowy jest gruszka, różowy pieprz i mandarynka. w nucie serca: lilia, słonecznik, mimoza a w nucie bazy wanilia, piżmo i ziarno tonka. Heidi hasło do tych perfum: zapach ma być zmysłowy,kobiecy, luksusowy i żeby pachniał drogo. dla mnie taki on wlanie jest. no ale to każdy musi sobie sam wachnac i sam na swój gust ocenić. ja jestem na bardzo TAK.

był:
2. Lancome: MIRACLE 150 ml cena 11 eur.
zapach: ostry, kwiatowy, świeży, delikatny. co do składu to:
w nucie głowy jest chińska śliwka i frezja. w nucie serca: magnolia, mandarynka, pieprz i imbir a w nucie bazy jaśmin, ambra, piżmo. bardzo długo się utrzymuje na skórze pozostawiając piękny leciutki kwiatowy zapach. bardzo go lubiłam ale jak zawsze chciałam coś nowego no i mam. możne jeszcze kiedyś do niego wrócę.
na pewno....





jak przetrwac 30-sto stopniowy upal w miescie ?


oto moje sprawdzone sposoby by jakoś od momentu wyjścia z domu w podobnym "świeżym" stanie wrócić do niego z powrotem.

1.perfumy w kulce ANNAYAKE nie jest to jakiś super świeży zapach ale mi pasuje nawet na upały
2.SARGOTAN: płyn antyseptyczny do rak, po podroży w środkach miejskich jak znalazł, nie pachnie, nie skleja, nie szypie,nie wysusza.
3.Woda z Vit.E. The Body Shop: pryskam nią ciało a ona pomimo ze w torebce i tak jest chłodna a wiec odswieza szybko i skutecznie, mały prysznic z witaminami poza domem jak znalazł.
4.REVLON plyn 2fazowy do wlosow przeciw UV: na moje blond farbowane zeby sie nie przesuszyly od slonca pryskam po dlugosci i zakrecam je w taki koczek i fryzura "fale jak z morza" gotowa.nie przetlusza wlosow, nie skleja,pięknie pachnie.tak ....wakacjami.
5.no i na koniec gumy ORBIT bALANCE z zielona herbata i magnezem. sa pycha!

środa, 24 sierpnia 2011

Pielegnacja mieszanej : demakijaz


Nie-stety jestem posiadaczka mieszanej cery ze "spodniami" (slowo pory jest średnio ładne) co na codzien utrudnia troche jej "akceptacje" i zarazem pielęgnację no ale po tylu latach człowiek sie przyzwyczaja i jakos próbuje z tym żyć. po dlugich poszukiwaniach chyba doszłam co mojej skorze szkodzi a co jej pomaga. ogolnie mowi TAK do naturalnych kosmetykow (ale nie wszystkich) i tych aptecznych (niestety tez nie wszystkie sie sprawdzily) Problem polega w tym by jej nie zapchac (a do tego mam duza sklonnosc) i nie podrażnić czy wysuszyć (co sie przy mieszanych często zdarza).
dzis moja pilegnacja demakijazowa z ktorej jestem (jak narazie ;)) zadowolona.
bedzie krotko i na temat w razie pytan: prosze piszcie kochane zainteresowane...
a wiec zdjecie nr.:

1. woda micelarna: BIODERMA H2O sebum: 500ml mam to opakowanie od kwietnia a wiec zaraz bedzie 5 miesiac a jeszcze troszke jej jest. wydatek rzędu ponad 60zl. ale sie oplaca! jest mega wydajny, używam codziennie 2x albo nawet i czesciej. to jest moj pierwszy krok w pielęgnacji ponieważ najpierw zmywam tym makijaż twarzy (oczy czymś innym, tak wiec nie wiem jak to demakijazuje oczy)
oczyszcza super, nie zapycha jedynie co to pozostawia taki dziwny smak na ustach. ale jak je sie umyje to znika. ogólnie polecam - jestem zadowolona z tej wody micelarnej. ale następna w kolejce będzie ta od Vichy. no bo trzeba coś innego spróbować po tylu miesiącach...


2. to zele: obecnie i zazwyczaj mam dwa, jeden "gladki" (bez drobinek-na dzien) a drugi z drobinkami- na noc.

-AVENE CLEANCE. 200ml cena ok.11eur
mam go od maja (od 3m-cy) a wiec wydajność ok.
myje bardzo dobrze,pięknie pachnie, używam rano by zmyc nadmiar sebum po nocy, świetnie odświeża twarz, nie wysusza i nie zapycha. jednym minus to ten przeklęty korek-zakrętka.niby ma to ułatwiać używanie ale jak ma sie mokre rece i chce to zakrecic to idzie to ociężale i jakoś trudno. tak wiec czesto stoi u mnie ...otwarte. moja cera ogolnie sie uspokoila ale nie wiem czy to tylko po tym czy po ogolniej zmianie pilegnacji. czy kupie ponownie? hmm... pewnie kiedys jeszcze tak ale musze teraz cos nowego potestowac.

- FLORENA Z ZIELONA HERBATA I RYZEM: 150ml cena ok.3 eur.
jest to zel do cery mieszanej z peelingiem ale bardzo delikatnym w sam raz na mycie wieczorne by domyc buzke po makijazu. nie wysusza, nie zapycha, super myje i pieknie pachnie. wydajnosc ok. nie zawiera silikonu i olejkow mineralnych. niby herbata i ryz pochodza z uprawy BIO. tez fajnie :)

3. Toniki:
- byl Nivea Pure&Natural z olejkiem argonowym i aloe vera, produkt naturalny: 200ml cena ok.3 eur.
tonik ma w skladzie na drugim miejscu alkohol ale u mnie nie spowodowalo to zadnych wysuszen czy podraznien. ze tak powiem "tonik jak tonik". sprawowal sie ok, nie wysuszal i nie zapychal tak wiec najwazniejsze punkty w moich kryteriach spelnial. ale nie zakupilam go ponownie. moze kiedys do niego wroce bo nie ma sie do niego o co doczepic. moze o to ze w miare szybko sie skonczylno bo po jakims .... miesiacu.

- jest: Florena z tej serii co żel do twarzy:200ml cena ponad 2 eur. uzywam od wczoraj.
co mogę o nim na "szybko" powiedzieć, to to ze tak jak Nivea ma na 2 miejscu w skladzie alkohol ktory jest wyczuwalny i lekko szypie ale nie wysusza. pachnie pieknie i nie zostawia nic na twarzy żadnych klejących warstw. jak na razie jest ok.

a mialo byc krotko i na temat a jednak troche sie rozpisalam. jednak w razie dalszego zainteresowania produktami walcie z pytaniami "jak w dym".

sobota, 20 sierpnia 2011

PP - czyli piekne Polki

Dzisiaj nie bedzie o kosmetykach tylko o "moim swiecie".
Od 9 lat mieszkam w niemczech i zawsze gdy pojade do Polski czuje sie jak bym wyladowala w innym swiecie. Nie ma tam "bawelnianej mody", srednio zadbanych kobiet z boczkami (i nie tylko ;) ) mega naturalnymi bez grama makijazu i tym podobnym. Oczywiscie wyjatki sie zdarzaja ale to tylko czasem.
Co innego w Polsce. Gdzie piekna zadbana kobieta to widok codzienny.
Ach jak ciesza moje oczy te piekne zadbane Polki! W buciku na obcasie, ladnie i schludnie ubrane eleganckie nawet do sklepu po przyslowiowe bulki! I za to kocham nasze Polki! zawsze ladne o kazdej porze dnia i nocy. Az milo popatrzec. Tesknie za tym bardzo i przeraza mnie mysl ze przesiakam "bawelniana moda". U mnie w miescie na ponad 130 tys. mieszkancow przypada kilka sklepow z odzieza w tym H&M, s.Oliver, Esprit, NY, Orsay i Pimki a reszta to tureckie. Tak wiec w miescie gdzie wszyscy ubrani sa "na jedno kopyto" jak bardzo ciesza sie moje oczy gdy wracam na swoje ukochane ziemie i widze jak tam pieknie i kolorowo na ulicach sie prezuntuja moje rodaczki. Z umilowaniem sledze polskie blogi o modzie by nie wypasc z rytmu chociaz czasem jak pojade na dluzej i na jakies wyjscie wyciagam z walizki kolejna bawelniana bluzke to czuja lekki niepokoj i przerazenie. I modle sie by "bawelniana moda " juz na stale nie zagoscila w mojej szafie.